1 stycznia 2013

Gorzki Oddech




 
 Zanurzam usta w gorącej, gorzkiej kawie, wpatrując się w panoramę łódzkiego miasta, a moje myśli nieustannie krążą wokół sytuacji z przed 8 dni. Gdy to podczas wypadu z Francuzikiem do kina, wybrałam się razem z Michałem do łazienki, w celu beztroskiego pieprzenia się z pełną świadomością tego, że gdzieś za ścianą ów Francuzik rozmawia ze swoim znajomym – Mariuszem, a żona Winiarskiego ogląda bajkę z synkiem. I w najkoszmarniejszych snach nie spodziewałam się, że ktoś śmie nam przerwać swoim bezpardonowym wejściem i to będzie znajomy Michała, którego ja pierwszy raz na oczy widziałam. Nie spodziewałam się również takiej reakcji z jego strony oraz mojej reakcji na jego reakcje... Gdy to on otworzył drzwi i niewzruszony tym co zastał, z rozbawieniem na twarzy palnął – Winiarski, ty tu bara-bara, a żona Cię od pół godziny szuka – a rozdrażniony Michał rzucił krótkie – Spierdalaj!
A najgorsze było to, że obrzuciłam Miśka przerażonym spojrzeniem i wybiegałam stamtąd, słysząc śmiech Ktosia za sobą, jednocześnie zostawiając tam Francuzika bez słowa wyjaśnienia...

Głowa mi puchnie na samo wspomnienie ubiegłotygodniowych wydarzeń.
 Wzdycham i odstawiam filiżankę na blat biurka, które ugina się od znajdującego się na nim laptopa z otwartą skrzykną mailową i sterty papierów do ogarnięcia. Widząc to, mam ochotę się zastrzelić, rzucić z okna i to najlepiej z 10 piętra albo chociaż położyć się na torach i czekać 3 godziny na spóźniające się InterCity.
Ponownie wzdycham i wygodnie sadowię się w biurowym fotelu, gdy pomieszczenie wypełnia się - Won't Back Down, a ja w akcie desperacji wysypuje całą zawartość torebki na biurko i odnajduje moją rozklekotaną nokie.

-Halo? -wstaję.
-Cześć Łucja! Co u ciebie? Dobrze? U mnie też to znaczy nie, bo wyjeżdżam z Rafałem na tydzień na Majorkę i miałam ten wywiad zrobić z tym... No, kurde! Nie pamiętam! Wylatujemy już dziś wieczorem, więc nie będę mogła go przeprowadzić. Zrób go za mnie, bo mi naczelna łeb urwie, a sama wiesz jak to zołza... Dzięki! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć! Wszystkie informacje wyśle ci na maila. Pa! - wygłasza taki piętnasto sekundowy monolog, a ja rzucam tylko -Że co kurwa?! - słysząc ja się rozłącza.
-Świetnie po prostu! - opadam bezsilnie, bijąc tyłkiem o miękką powierzchnie fotela i biorę się za przeglądnie poczty. Sennie przesuwam kursorem po ekranie, by po pięciu minutach grzebania pośród reklam banków i portali randkowych, odnaleźćpodejrzaną wiadomość o tytule –
ZAPROSZENIE!
Otwieram owo znalezisko, a na mojej twarzy maluję się zdziwienie przemieszane z rozbawieniem, które ostatecznie zmienia się w stan skrajnego zażenowania.

`Serdecznie zapraszam Cię na moje zaręczyny, które odbędą się u naszych rodziców w dniu 27 maja.

Mam nadzieje, że pojawisz się z kimś ^^
Pozdrawia.

Twoja kochana siostrzyczka:*
Anastazja Kaplińska`

 
Parskam śmiechem, zakręcając się w skórzanym fotelu. Rozbawiona, unoszę twarz ku górze i wachluje jakimś świstkiem papieru, starając się by łzy napływające do oczu, nie przekroczyły granicy krynic. Łapie głęboki oddech i powracam do przerwanej czynności. Po kilku minutach odnajduję wiadomość od Sandry. Zagłębiam się w lekturze, a pierwsze co rzuca mi się w oczy to:

`...mecz Skra Bełchatów - Zaksa Kędzierzyn-Koźle...` 

Choć zamykając laptopa, zaczynasz  układać w głowie misterny plan przeprosin Francuzika, to nie wiesz jak bardzo zostanie on pokrzyżowany.
I nie wiesz, jak skończy się ten dzień i jakie będzie miał dla Ciebie znaczenie.
Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz.
Żadne.
Przyrzekam.
Ostatni szew na Twoim ciele.




~*~
Urocze Panie, chujnia pisana pół roku temu, ale nie miałam siły już tego poprawić…